Spis Treści

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 5 - Prośba



Nadszedł chłodny listopad i większość uczniów gawędziła wesoło podczas śniadania o nadchodzącej Nocy Duchów.


-Przebierzemy się z Fredem za profesora Snapa i będziemy straszyć ludzi, że mają zaległe wypracowania i mają czas do jutra- oznajmił George.

-Ale się zdziwi, gdy zobaczy te wszystkie prace na biurku następnego dnia- dodał Fred, chichocząc.

Harry uśmiechnął się pod nosem, już nie mógł się doczekać uczty w Noc Duchów.

Wtedy rozległ się głośny huk, Harry rozglądnął się za źródłem odgłosu, lecz nie musiał długo szukać bo każdy kto był teraz w Wielkiej Sali patrzył jak Nicole Delavery przechodzi z gracją nad przewróconą ławką z wściekłą miną.

-Musiała ją przewrócić jak Malfoy się na nią wydzierał- mruknął Ron. Jednak Harry był zajęty czymś innym, bo kiedy tylko spojrzał na Nicole Delavery poczuł palący ból czoła, jak wtedy podczas Tiary Przydziału.

Syknął.

-Harry?- Hermiona wpatrywała się w niego z niepokojem. Pokręcił nieznacznie głową.

W tym czasie Nicole wśród grobowej ciszy podeszła do stoły gryfonów, odprowadzona wściekłymi spojrzeniami Malfoya i reszty.

-Mogę się dosiąść? – spytała Rona. Chłopak mruknął coś niezrozumiałego.

-Jasne, oczywiście, naturalnie- bliźniacy potakiwali ochoczo. Nicole rzuciła im wdzięczne spojrzenie i usiadła obok Rona. Harry wbijał wzrok w swój talerz, unikając jej wzroku.

-Więc… co się stało? – Hermiona wskazała na stół Slytherinu, gdzie w końcu ktoś ustawił ławkę na miejsce.

-Nic takiego-dziewczyna  machnęła lekceważąco ręką- Draco znów robi z siebie durnia.

-Jak zawsze- mruknął George.

-Myślałam, że już ze sobą nie rozmawiacie- Hermiona nałożyła sobie kawałek ciasta ze śliwkami- Po tym jak zerwaliście.

-Bo masz rację my nie rozmawiamy ze sobą, MY WRZESZCZYMY.

Wszyscy wybuchli śmiechem, nawet Ron zdołał wydusić z siebie coś pomiędzy śmiechem, a mruknięciem.

Harry już więcej na nią nie spojrzał, obawiając się że znowu poczuje ból blizny na czole.

***

 

Nicole siedziała wraz z Tashą już od godziny w bibliotece męcząc się nad wypracowaniem dla Snapa. Jednak nie mogła nic więcej wymyślić niż pięć marnych zdań, gdyż ciągle zerkała na przyjaciółkę. Tasha od dłuższego czasu zachowywała się dziwnie. Ciągle rozglądał się po bokach, nie chcąc wyjaśnić dlaczego. Nawet teraz świdrowała wzrokiem pobliskie regały, jakby za chwilę ktoś miał zza nich wyskoczyć.

-Tasha, co jest?- odłożyła długie, białe pióro na bok.

-C-co?- dziewczyna spojrzała na nią, bawiąc się palcami.

-Co się dzieje?- powtórzyła- Dziwnie się zachowujesz.

-Nic się nie dzieje- mimo to zerknęła szybko w bok.

-Możesz mi powiedzieć, Tasha- dziewczyna zarumieniła się lekko.

-Ja… Zauważyłaś może, że Draco jakoś dziwnie się zachowuje?- wypowiedziała to szybko, jakby miała nadzieję że Nicole nie usłyszy.

-Nie- spieła się- Nie obchodzi mnie ten dureń. Nie wspominaj o nim więcej.

-Ale…- Nicole rzuciła jej mordercze spojrzenie. Dziewczyna schowała się za zasłoną swoich brązowych włosów, wciąż zezując na boki.

Tasha obiecała sobie jednak, że jej powie.

Otwarła już usta, lecz Nicole usłyszała inny głos zupełnie nie pasujący do głosu jej przyjaciółki.

-Hej, Nicole- Hermiona usiadła na krześle obok.

-Ja muszę już iść- Tasha poderwała się szybko- Zapomniałam o… o… no…yyy –pokazała coś na kształt kwadratowego kota i wybiegła z biblioteki.

-No cóż… - Hermiona zmarszczyła czoło, poczym spojrzała ma w połowie zapisany pergamin leżący przed Nicole- O! Też macie to zadanie… nie rozumiem za bardzo czy to chodzi o jej właściwości w postaci nienaruszonej, czy…

Przez następne pół godziny dyskutowały o absurdalnie długim wypracowaniu dla Snapa, w końcu temat się wyczerpał i każda zajęła się odrabianiem sterty zadań, piętrzącej się koło nich.

-Już nie mogę- jęknęła Nicole, ukrywając twarz w dłoniach.

Nastała cisza, po której Hermiona odłożyła pióro i z powagą spojrzała na załamaną dziewczynę.

-Jest coś o co dawno chciałam cię zapytać- stwierdziła. Nicole przez dosłownie chwilę była przekonana, że Hermiona chce ją zapytać o to czemu się do niej tak długo nie odzywała, jednak ta nie do tego zmierzała- Chodzi o Malfoya…

-NIEE! – Nikki zerwała się z krzesła- NIE CHCĘ O NIM ROZMAWIAĆ! DLA MNIE ON UMARŁ, NIE MA GO! CZY DO WAS TO NIE DOCIERA?!- Pani Pince już zmierzała w ich kierunku, zapewne chcąc dać jej szlaban za wrzeszczenie w bibliotece- CZEMU WSZYSCY NAGLE O NIEGO PYTAJĄ?!- i ogarnięta poczuciem winy, widząc przerażoną minę Hermiony wyszła z biblioteki, nim pani Pince zdążyła dojść do ich stolika lub ją zatrzymać.

 

***

 

Tasha wybiegła tylko dlatego że po raz pierwszy od miesiąca zobaczyła tego czarnowłosego chłopaka, który towarzyszył Malfoy’owi. Może to się wydać dziwne, zwłaszcza że chodzi do tej samej szkoły ale dziewczyna jakoś wtedy nie zdała sobie z tego sprawy. Wyszła za nim z zamku i schowała się za krzakami. Nareszcie dołączył do niech Draco Malfoy.

-Załatwione?

-Tak- starszy chłopak coś mu podał- A co z dziewczyną?

-To nie twój problem- Tasha wychyliła się lekko- Poproszę ją o to jutro… po uczcie.

Dziewczyna usłyszała kroki i podniosła się zza Kraków. Najbardziej niepokoił ją cudzysłów pokazany przez Malfoya palcami przy słowie „Poproszę”

 

***

 

 

Szła ku pokojowi wspólnemu ślizgonów tupiąc głośno z furii.

-Witaj, Nicole- niestety nie zdążyła szybko zareagować i przeszła przez uśmiechniętego Prawie Bezgłowego Nicka.

-Och, przepraszam- cofnęła się trochę, uśmiechając się do ducha i stojącego obok niego Harry’ego Pottera.

-Właśnie się zastanawiałem,- Nick wydał się trochę urażony faktem iż go nie zauważyła- czy nie przyszłabyś także na moje przyjęcie z okazji rocznicy śmierci.

Nicole uniosła wysoko brwi, zerkając na zrezygnowanego Harry’ego, który mimo to ledwie powstrzymywał się przed śmiechem.

-Yyy… tak, oczywiście- czując, że powinna powiedzieć coś jeszcze dodała:

-Z chęcią przyjdę.

Prawie Bezgłowy Nick wyszczerzył zęby i zaczął trajkotać:

-Och, no bo rozumiesz jak będzie tam już ktoś tak sławny jak Harry Potter… i jeszcze Nicole Delavery!

Wszyscy umrą z wrażenia… to znaczy oni już nie mogą… no ale…

-Tak, tak- Harry potakiwał grzecznie- Ale widzisz Nicolasie, my musimy już iść- popatrzył na nią szukając potwierdzenia.

-Och, tak- nawet nie wiedział jak była mu wdzięczna, że uratował ją przed kolejną opowieścią ducha- niestety, musimy…

Odeszli w pośpiechu, nie oglądając się za sobą.

-Myślisz, że możemy udać że zapomnieliśmy?- spytała gp.

Pokręcił przecząco głową.

-To dla niego zbyt ważne- zatrzymali się przed portretem Grubej Damy- Tak w ogóle jak podoba ci się w Hogwartcie?

-Jest świetnie. Naprawdę.- uśmiechnęła się- Zupełnie inaczej niż w domu.

Harry’ego nagle zainteresowały jego stopy.

-Przedtem uczyłaś się w domu?

-No wiesz, wuj ma mnóstwo pieniędzy- potwierdziła- uznał, że tak będzie… lepiej.

Stali w milczeniu, nie wiedząc co jeszcze powiedzieć. Nicole w końcu zdobyła się na odwagę by pożegnać się i odejść, kiedy Harry wyszeptał:

-Moich rodziców też zabił Lord Voldemort.

Zamarła, wpatrując się w niego.

-Wiem- szepnęła po chwili-I być może z tych samych powodów co moich.


Nie powinna mu tego mówić, wiedziała.
 Wuj ją prosił, Minister Magii ją prosił, wiele osób prosiło.

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 4 - Quidditch

- Jak myślisz, kiedy przyjdą? - Tasha nie mogła usiedzieć w miejscu.

-Uspokój się- Nicole ziewnęła okropnie, ledwie powstrzymując się przed zaśnięciem. Był wczesny ranek, a one już siedziały na trybunach boiska go quiddlicha.

Po za nimi nie było zbyt wiele obserwatorów treningu. Dziewczyna dostrzegała jedynie znajdujących się po drugiej stronie Hermione i Rona, a daleko koło nich chłopca z aparatem.

Nicole z zachwytem podziwiała, jak Harry lata ponad wszystkimi, rozglądając się uważnie.

-Tak się cieszę, że nas zaprosili- Tasha w końcu usiadła obok niej - Nigdy wcześniej nie widziałam meczu quiddlicha.

Nicole spojrzała na rozpromienioną przyjaciółkę. Wiedziała, że pochodzi ona z ubogiej rodziny i nigdy nie miała biletów na żaden mecz, a w tamtym roku poświęcała cały wolny czas na naukę. Tasha usilnie próbowała ukryć fakt, iż nie jest bogata. Większość Ślizgonów miała mnóstwo pieniędzy, a ci którzy ich nie posiadali byli z reguły uznawani za wyrzutków losu i ludzi niegodnych uwagi. Delavery nigdy nie widziała nic złego w tym, że jej przyjaciółka nie ma najlepszych szat, miotły, sowy i wszystkich innych rzeczy, których ona posiadała o wiele za dużo.

- Tasha, jak chcesz- powiedziała- to możesz iść z nami kiedyś na jakiś mecz. Wuj zawsze dostaje bilety.

Dziewczyna uśmiechnęła się do niej:

- Masz super wuja.

-Wiem- Nikki potwierdziła, znowu wpatrując się w Harry'ego i marząc o ciepłym łóżku i kubku gorącej czekolady.

-O idą! - dziewczyna ledwie zarejestrowała okrzyk przyjaciółki- Co się dzieje?

To przykuło uwagę Nicole.  Dopiero teraz zauważyła, że w powietrzu nie ma żadnego zawodnika, natomiast wszyscy stoją na ziemi, wpatrując się w siebie groźnie.

-Chodźmy zobaczyć- pociągnęła Tashe w kierunku boiska.

-Popatrzcie, co kupił nam mój ojciec- usłyszały- Nimbus 2001, o wiele lepszy od starego.

 Gryfoni ze zdumieniem gapili się na miotły z rozdziawionymi ustami.

-Przynajmniej do naszej drużyny nikt się nie wkupuje- głos Hermiony odbił się echem- U nas liczy się talent.
Malfoy podszedł do niej blisko.

-Może zajmij się sobą, szlamo - ostatnie słowo wypowiedział głośno. Wszyscy wstrzymali oddech. Potem Ron wyciągnął różczkę i poleciał do tyłu.

-Dość!- wrzasnęła Nicole- Jak możesz, Draco! Posunąłeś się za daleko!- kątem oka zarejestrowała intensywnie wpatrującego się w nią Wooda.

-Po czyjej ty jesteś stronie?!- odkrzyknął.

-Po swojej! Przynajmniej mam swoją godność i nie zachowuje się jak skończony palant!

-Doprawdy?!- nonszalancki ton Malfoy'a dotknął ją do żywego- Zadajesz się ze szlamami i biedakami takimi jak Weasley!- niesamowite jak w jednym zdaniu można obrazić tyle osób- Gdzie TWOJA godność?! Jesteś czystej krwi, arystokratką! A zachowujesz się jak... jak zdrajca krwi! Może twoja matka też była szlamą?!- Nicole walnęła go w twarz z całej siły.

-Nigdy....nigdy- głos jej się trząsł- Nie obrażaj moich rodziców.

Odwróciła się i pomogła wraz z Hermioną i Harry'm podnieść się wymiotującemu ślimakami Ronowi.

Odeszli tak we czwórkę, pozostawiając innych z rozdziawionymi ustami.

 

 

***

 

-N- nie... przejmuj się....Hermiona....Malfoy...to ...dureń- wydukał Ron w przerwie między ślimakami.

-Noo- dziewczyna otarła łzy, uśmiechając się lekko- Nicole dała mu popalić.

Harry pokiwał ochoczo głową:

-To było świetne. Szkoda, że tego nie widziałeś Hagrid.

-Mina Malfoy'a ... bezcenna- dodała Granger

Nicole zarumieniła się lekko.

-To nic takiego- wzruszyła ramionami- Po prostu mnie wkurzył i...

-Wkurzył?!- wrzasnął Ron- Arystokratka mówi wkurzył....ja cię kręcę.

Wszyscy wybuchli śmiechem, poklepując chłopaka po plecach, co wywołało kolejną fale wymiotów.

-No...a ten...- Hagrid łyknął herbatki-  Jak twój wuj Nikki?

-Świetnie, dziękuje

Gajowy wskazał na nią, mówiąc do reszty:

-Super gość, mówię wam. Chodził ze mną do budy, trochu młodszy był. Zawsze mi pomagał jak zostałem gajowym. Czekaj kim on chciał zostać...?

-Ministrem Magii.

Hagrid znowu wypił trochę herbaty, wylewając połowę na podłogę, którą zawzięcie zaczął lizać Kieł.

-Tak właśnie. Zawsze był najlepszym uczniem, cholibka. Wielki z niego czarodziej mówię wam. Wszyscy go podziwiali, a jak jeszcze ciebie przygarnął w ostatniej klasie to...

-Hagridzie! -przerwała mu Nicole. Hermiona i Harry spojrzeli po sobie, unosząc wysoko brwi- Muszę już iść, Tasha na mnie czeka.

Wyszła z chatki i szybkim krokiem ruszyła ku skąpanemu w słońcu zamku.

 

 

***

 

Tasha czekała już na Nicole bardzo długo i powoli zaczynała marznąć. Otuliła się szczelnie płaszczem, kiedy zobaczyła Malfoy'a wychodzącego z zamku. Chciała podejść do niego i zagadać, lecz w porę zauważyła idącego koło niego starszego, czarnowłosego ucznia. Rozglądali się uważnie dookoła, na razie jej nie zauważyli i dziewczyna nie zamierzała tego zmieniać. Przywarła do bocznej ściany zamku, gdy Draco właśnie ruszył w jej kierunku.

-Księga jest w innym języku- usłyszała nieznajomy głos.

-Więc ktoś musi ją przetłumaczyć- arogancki ton poznała od razu- I nie może być to nauczyciel, inaczej wszystko się wyda.

-To kto może Granger? Podobno jest bardzo mądra.

-Nie- Tasha wychyliła się lekko i dostrzegła plecy Malfoy'a- Do tego potrzeba czegoś więcej niż wiedzy, której i tak zapewne ta szlama nie posiada.

-Więc kto? - Tasha nasłuchiwała uważnie. Musi poznać nazwisko, musi tą osobę ostrzec.

Jednak chwile później wszystko legło w gruzach.

-Nicole Delavery

 


piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 3 - Księga Williama Petera




W Wielkiej Sali pełno było uczniów zajadających się pysznymi smakołykami i dzielącymi się najnowszymi plotkami. Nicole Delavery, która siedziała przy stole Ślizgonów właśnie słuchała jak Pansy Parkinson opowiada jak to pewien Gryfon miał czelność zająć jej miejsce na lekcji eliksirów, udając że nie wie kim ona jest i nigdy jej tu nie widział.
-Co za tupet- wtrącała czasem Tasha Miwellow –ślizgonka w ich wieku albo:
- Jak on śmiał- bądź- Kretyn z mózgiem mniejszym od fistaszka.
Nikki milczała, grzebiąc widelcem w swoim jedzeniu. Nagle poczuła na sobie czyjś wzrok, powoli spojrzała po innych uczniach. Dostrzegła przystojnego, brązowowłosego chłopaka, który patrzył się na nią z lekkim uśmiechem na twarzy.
Dziewczyna spuściła wzrok. Doskonale wiedziała, kto to jest.
Tak, patrzył na nią sam Oliver Wood- kapitan drużyny gryfonów. Nicole jednak nie miała zielonego pojęcia, dlaczego to robi. Właśnie zaczęła wysuwać różne hipotezy, gdy usłyszała jak Draco wymawia jej imię.
-Mówiłeś coś?- spytała
-Oczywiście, że mówiłem!- Malfoy wyglądał na wściekłego- Za trzysta razy! Na Merlina, o czym ty myślisz?! Co może być ważniejszego ode mnie?! Myślisz, że mam dla ciebie cały dzień?! Właśnie pytałem czy przyjdziesz na nasz trening quidditcha!- ryknął
Nicole podniosła wysoko głowę i spokojnie wypowiedziała znaną na pamięć formułkę:
-Oczywiście, że przyjdę- uśmiechnęła się słodko.
Zadowolony z siebie Draco wrócił do rozmowy z Crabbe’m.
-No to powiedz mi Nicole, - spytała Tasha – co sądzisz o Hogwarcie?



                                                               ***                                                                             



Hermiona Granger musiała przyznać, że znała Delavery i bardzo ją lubiła. Była to pewna siebie i wesoła dziewczyna, jednak od momentu przybycia jej do Hogwartu nie zamieniła z nią ani słowa.
No tak teraz jest znana, ma mnóstwo innych przyjaciół.
Zajęta przemyśleniami, minęła dział historyczny w bibliotece, a zorientowała się o tym dopiero gdy usłyszała znajomy głos:
-Cicho!- syknął-Mój ojciec mówił, że to ważne by nikt nas nie zauważył, durniu.
Mówił to sam Draco Malfoy do jakiegoś starszego czarnowłosego chłopaka.
-Czekaj, mam- Malfoy podał mu coś zawiniętego w brązowy materiał- Spadajmy stąd
Hermiona zaczekała aż znikną i zajrzała do działu, z którego wyszli.
-O Merlinie!- przerażeniem dotarło do niej, jakiej księgi brakuje-
 „Księga Williama Petera: Jak zostać animagiem.



***               



Siedziała w miękkim fotelu, przykryta pluszowym kocem w pokoju wspólnym Slytherinu.
Było to dość duże pomieszczenie, całe w kamieniu. Jednak liczne dywany, obrazy i regały pełne ksiąg sprawiały, że był on przytulnym pomieszczeniem.
Przy ścianie znajdował się kamienny kominek, ozdobiony licznymi rzeźbami węży.
Nicole wpatrywała się w płomienie, rozmyślając.
Włosy spięte miała w luźny kok, a na jej ustach błąkał się lekki uśmiech.
-Zabić…Chce zabić- lodowaty głos przerwał tą wspaniałą chwilę- Krew…. Czuję krew…zabić.
Zaczęła rozglądać się z rosnącym przerażeniem po pokoju w poszukiwaniu źródła głosu, jednak ten ustał a ona zamiast tego usłyszała:
-Hej, Nikki- Draco uśmiechał się do niej promiennie.
-Cześć- odpowiedziała chłodno, dalej się rozglądając.
-Coś nie tak? Cała zesztywniałaś- Chłopak podążył za jej spojrzeniem.
-Ten glos…- wyszeptała
-Jaki głos?- dziewczyna popatrzyła na niego z zaskoczeniem,
-Nie słyszałeś?- Draco również się rozglądnął.
-A powinienem? – Nicole wzruszyła ramionami, zaczynając podejrzewać, że chłopak zaczyna uznawać ją za wariatkę.
Przez chwile Malfoy patrzył jak bawi się włosami, jakby nieobecna. W końcu odchrząknął i spytał:
-O czym to?- wskazał na maleńką książeczkę leżącą na jej kolanach. Nicole wzięła ją do ręki i delikatnie przejechała palcem po napisie: „Ostatnie zaklęcie”.
-O czarownicy, która poświęciła życie by ratować przyjaciół.
Mimowolnie uśmiechnęła się na wspomnienie tej historii.
-Nicole…ja…
-Malfoy! – jakiś czarnowłosy chłopak, którego widziała pierwszy raz w życiu, wrzasnął na całe dormitorium.
Draco wyraźnie wkurzony, podszedł do niego i coś mu powiedział. Tamten wskazał na swoją torbę i też coś wyszeptał, poczym oboje wyszli.
Nicole, która musiała przyznać że wyglądało to podejrzanie wyszła po chwili za nimi, jednak dostrzegła tylko nieprzenikniony mrok.
Jakby rozpłynęli się w powietrzu- pomyślała.



*** 



Ktoś nią gwałtownie potrząsnął i nie doczekawszy się reakcji odszedł kilka kroków dalej.
Dokładnie w tej chwili Nicole poczuła jak ogarnia ją straszny chłód.
Oszalałaś?!- wrzasnęła, zrywając się z łożka. Była cała mokra, a stojąca obok niej Tasha kładła się ze śmiechu.
-Dziś jest trening Quidditcha!- prawie wyśpiewała.
Nicole spojrzała na nią jak na kosmitę, który właśnie powiedział, że jej ulubione ciastka poszły sobie pozjeżdżać na sankach.
-I z czego się cieszysz?
Tasha usiadła na jej łóżku.
-Jak to, z czego się cieszę? Chłopcy zaprosili nas na swój trening! Co oznacza, że będziemy sławne!
Nikki gapiła się na nią głupkowato.
-I jak tu zrozumieć tok rozumowania Tashy- Kelly ich współlokatorka pokręciła głową z uśmiechem.
Po chwili ona i Nicole umierały ze śmiechu.
-Dobra, dobra- mruknęła Tasha- zrozumiałam aluzje. Chodźmy już lepiej na ten trening.
Odpowiedział jej głośny wybuch śmiechu.