poniedziałek, 25 sierpnia 2014
środa, 13 sierpnia 2014
Rozdział 4 - Quidditch
- Jak myślisz, kiedy przyjdą? - Tasha nie mogła usiedzieć w miejscu.
-Uspokój się- Nicole ziewnęła okropnie, ledwie powstrzymując się przed zaśnięciem. Był wczesny ranek, a one już siedziały na trybunach boiska go quiddlicha.
Po za nimi nie było zbyt wiele obserwatorów treningu. Dziewczyna dostrzegała jedynie znajdujących się po drugiej stronie Hermione i Rona, a daleko koło nich chłopca z aparatem.
Nicole z zachwytem podziwiała, jak Harry lata ponad wszystkimi, rozglądając się uważnie.
-Tak się cieszę, że nas zaprosili- Tasha w końcu usiadła obok niej - Nigdy wcześniej nie widziałam meczu quiddlicha.
Nicole spojrzała na rozpromienioną przyjaciółkę. Wiedziała, że pochodzi ona z ubogiej rodziny i nigdy nie miała biletów na żaden mecz, a w tamtym roku poświęcała cały wolny czas na naukę. Tasha usilnie próbowała ukryć fakt, iż nie jest bogata. Większość Ślizgonów miała mnóstwo pieniędzy, a ci którzy ich nie posiadali byli z reguły uznawani za wyrzutków losu i ludzi niegodnych uwagi. Delavery nigdy nie widziała nic złego w tym, że jej przyjaciółka nie ma najlepszych szat, miotły, sowy i wszystkich innych rzeczy, których ona posiadała o wiele za dużo.
- Tasha, jak chcesz- powiedziała- to możesz iść z nami kiedyś na jakiś mecz. Wuj zawsze dostaje bilety.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niej:
- Masz super wuja.
-Wiem- Nikki potwierdziła, znowu wpatrując się w Harry'ego i marząc o ciepłym łóżku i kubku gorącej czekolady.
-O idą! - dziewczyna ledwie zarejestrowała okrzyk przyjaciółki- Co się dzieje?
To przykuło uwagę Nicole. Dopiero teraz zauważyła, że w powietrzu nie ma żadnego zawodnika, natomiast wszyscy stoją na ziemi, wpatrując się w siebie groźnie.
-Chodźmy zobaczyć- pociągnęła Tashe w kierunku boiska.
-Popatrzcie, co kupił nam mój ojciec- usłyszały- Nimbus 2001, o wiele lepszy od starego.
Gryfoni ze zdumieniem gapili się na miotły z rozdziawionymi ustami.
-Przynajmniej do naszej drużyny nikt
się nie wkupuje- głos Hermiony odbił się echem- U nas liczy się talent.
Malfoy podszedł do niej blisko.
-Może zajmij się sobą, szlamo - ostatnie słowo wypowiedział głośno. Wszyscy wstrzymali oddech. Potem Ron wyciągnął różczkę i poleciał do tyłu.
-Dość!- wrzasnęła Nicole- Jak możesz, Draco! Posunąłeś się za daleko!- kątem oka zarejestrowała intensywnie wpatrującego się w nią Wooda.
-Po czyjej ty jesteś stronie?!- odkrzyknął.
-Po swojej! Przynajmniej mam swoją godność i nie zachowuje się jak skończony palant!
-Doprawdy?!- nonszalancki ton Malfoy'a dotknął ją do żywego- Zadajesz się ze szlamami i biedakami takimi jak Weasley!- niesamowite jak w jednym zdaniu można obrazić tyle osób- Gdzie TWOJA godność?! Jesteś czystej krwi, arystokratką! A zachowujesz się jak... jak zdrajca krwi! Może twoja matka też była szlamą?!- Nicole walnęła go w twarz z całej siły.
-Nigdy....nigdy- głos jej się trząsł- Nie obrażaj moich rodziców.
Odwróciła się i pomogła wraz z Hermioną i Harry'm podnieść się wymiotującemu ślimakami Ronowi.
Odeszli tak we czwórkę, pozostawiając innych z rozdziawionymi ustami.
***
-N- nie... przejmuj się....Hermiona....Malfoy...to ...dureń- wydukał Ron w przerwie między ślimakami.
-Noo- dziewczyna otarła łzy, uśmiechając się lekko- Nicole dała mu popalić.
Harry pokiwał ochoczo głową:
-To było świetne. Szkoda, że tego nie widziałeś Hagrid.
-Mina Malfoy'a ... bezcenna- dodała Granger
Nicole zarumieniła się lekko.
-To nic takiego- wzruszyła ramionami- Po prostu mnie wkurzył i...
-Wkurzył?!- wrzasnął Ron- Arystokratka mówi wkurzył....ja cię kręcę.
Wszyscy wybuchli śmiechem, poklepując chłopaka po plecach, co wywołało kolejną fale wymiotów.
-No...a ten...- Hagrid łyknął herbatki- Jak twój wuj Nikki?
-Świetnie, dziękuje
Gajowy wskazał na nią, mówiąc do reszty:
-Super gość, mówię wam. Chodził ze mną do budy, trochu młodszy był. Zawsze mi pomagał jak zostałem gajowym. Czekaj kim on chciał zostać...?
-Ministrem Magii.
Hagrid znowu wypił trochę herbaty, wylewając połowę na podłogę, którą zawzięcie zaczął lizać Kieł.
-Tak właśnie. Zawsze był najlepszym uczniem, cholibka. Wielki z niego czarodziej mówię wam. Wszyscy go podziwiali, a jak jeszcze ciebie przygarnął w ostatniej klasie to...
-Hagridzie! -przerwała mu Nicole. Hermiona i Harry spojrzeli po sobie, unosząc wysoko brwi- Muszę już iść, Tasha na mnie czeka.
Wyszła z chatki i szybkim krokiem ruszyła ku skąpanemu w słońcu zamku.
***
Tasha czekała już na Nicole bardzo długo i powoli zaczynała marznąć. Otuliła się szczelnie płaszczem, kiedy zobaczyła Malfoy'a wychodzącego z zamku. Chciała podejść do niego i zagadać, lecz w porę zauważyła idącego koło niego starszego, czarnowłosego ucznia. Rozglądali się uważnie dookoła, na razie jej nie zauważyli i dziewczyna nie zamierzała tego zmieniać. Przywarła do bocznej ściany zamku, gdy Draco właśnie ruszył w jej kierunku.
-Księga jest w innym języku- usłyszała nieznajomy głos.
-Więc ktoś musi ją przetłumaczyć- arogancki ton poznała od razu- I nie może być to nauczyciel, inaczej wszystko się wyda.
-To kto może Granger? Podobno jest bardzo mądra.
-Nie- Tasha wychyliła się lekko i dostrzegła plecy Malfoy'a- Do tego potrzeba czegoś więcej niż wiedzy, której i tak zapewne ta szlama nie posiada.
-Więc kto? - Tasha nasłuchiwała uważnie. Musi poznać nazwisko, musi tą osobę ostrzec.
Jednak chwile później wszystko legło w gruzach.
-Nicole Delavery
piątek, 8 sierpnia 2014
Rozdział 3 - Księga Williama Petera
W Wielkiej Sali
pełno było uczniów zajadających się pysznymi smakołykami i dzielącymi się
najnowszymi plotkami. Nicole Delavery, która siedziała przy stole Ślizgonów
właśnie słuchała jak Pansy Parkinson opowiada jak to pewien Gryfon miał
czelność zająć jej miejsce na lekcji eliksirów, udając że nie wie kim ona jest
i nigdy jej tu nie widział.
-Co za tupet-
wtrącała czasem Tasha Miwellow –ślizgonka w ich wieku albo:
- Jak on śmiał- bądź-
Kretyn z mózgiem mniejszym od fistaszka.
Nikki milczała,
grzebiąc widelcem w swoim jedzeniu. Nagle poczuła na sobie czyjś wzrok, powoli
spojrzała po innych uczniach. Dostrzegła przystojnego, brązowowłosego chłopaka,
który patrzył się na nią z lekkim uśmiechem na twarzy.
Dziewczyna
spuściła wzrok. Doskonale wiedziała, kto to jest.
Tak, patrzył na
nią sam Oliver Wood- kapitan drużyny gryfonów. Nicole jednak nie miała zielonego
pojęcia, dlaczego to robi. Właśnie zaczęła wysuwać różne hipotezy, gdy
usłyszała jak Draco wymawia jej imię.
-Mówiłeś coś?-
spytała
-Oczywiście, że
mówiłem!- Malfoy wyglądał na wściekłego- Za trzysta razy! Na Merlina, o czym ty
myślisz?! Co może być ważniejszego ode mnie?! Myślisz, że mam dla ciebie cały
dzień?! Właśnie pytałem czy przyjdziesz na nasz trening quidditcha!- ryknął
Nicole podniosła
wysoko głowę i spokojnie wypowiedziała znaną na pamięć formułkę:
-Oczywiście, że
przyjdę- uśmiechnęła się słodko.
Zadowolony z
siebie Draco wrócił do rozmowy z Crabbe’m.
-No to powiedz mi
Nicole, - spytała Tasha – co sądzisz o Hogwarcie?
***
Hermiona Granger
musiała przyznać, że znała Delavery i bardzo ją lubiła. Była to pewna siebie i
wesoła dziewczyna, jednak od momentu przybycia jej do Hogwartu nie zamieniła z
nią ani słowa.
No tak teraz jest znana, ma mnóstwo innych
przyjaciół.
Zajęta
przemyśleniami, minęła dział historyczny w bibliotece, a zorientowała się o tym
dopiero gdy usłyszała znajomy głos:
-Cicho!-
syknął-Mój ojciec mówił, że to ważne by nikt nas nie zauważył, durniu.
Mówił to sam Draco
Malfoy do jakiegoś starszego czarnowłosego chłopaka.
-Czekaj, mam-
Malfoy podał mu coś zawiniętego w brązowy materiał- Spadajmy stąd
Hermiona zaczekała
aż znikną i zajrzała do działu, z którego wyszli.
-O Merlinie!- przerażeniem
dotarło do niej, jakiej księgi brakuje-
„Księga
Williama Petera: Jak zostać animagiem.
***
Siedziała w
miękkim fotelu, przykryta pluszowym kocem w pokoju wspólnym Slytherinu.
Było to dość duże
pomieszczenie, całe w kamieniu. Jednak liczne dywany, obrazy i regały pełne
ksiąg sprawiały, że był on przytulnym pomieszczeniem.
Przy ścianie
znajdował się kamienny kominek, ozdobiony licznymi rzeźbami węży.
Nicole wpatrywała
się w płomienie, rozmyślając.
Włosy spięte miała
w luźny kok, a na jej ustach błąkał się lekki uśmiech.
-Zabić…Chce zabić- lodowaty głos
przerwał tą wspaniałą chwilę- Krew….
Czuję krew…zabić.
Zaczęła rozglądać się
z rosnącym przerażeniem po pokoju w poszukiwaniu źródła głosu, jednak ten ustał
a ona zamiast tego usłyszała:
-Hej, Nikki- Draco
uśmiechał się do niej promiennie.
-Cześć-
odpowiedziała chłodno, dalej się rozglądając.
-Coś nie tak? Cała
zesztywniałaś- Chłopak podążył za jej spojrzeniem.
-Ten glos…-
wyszeptała
-Jaki głos?-
dziewczyna popatrzyła na niego z zaskoczeniem,
-Nie słyszałeś?-
Draco również się rozglądnął.
-A powinienem? –
Nicole wzruszyła ramionami, zaczynając podejrzewać, że chłopak zaczyna uznawać
ją za wariatkę.
Przez chwile
Malfoy patrzył jak bawi się włosami, jakby nieobecna. W końcu odchrząknął i
spytał:
-O czym to?- wskazał
na maleńką książeczkę leżącą na jej kolanach. Nicole wzięła ją do ręki i
delikatnie przejechała palcem po napisie: „Ostatnie
zaklęcie”.
-O czarownicy,
która poświęciła życie by ratować przyjaciół.
Mimowolnie uśmiechnęła
się na wspomnienie tej historii.
-Nicole…ja…
-Malfoy! – jakiś czarnowłosy
chłopak, którego widziała pierwszy raz w życiu, wrzasnął na całe dormitorium.
Draco wyraźnie
wkurzony, podszedł do niego i coś mu powiedział. Tamten wskazał na swoją torbę
i też coś wyszeptał, poczym oboje wyszli.
Nicole, która
musiała przyznać że wyglądało to podejrzanie wyszła po chwili za nimi, jednak
dostrzegła tylko nieprzenikniony mrok.
Jakby rozpłynęli się w powietrzu- pomyślała.
***
Ktoś nią
gwałtownie potrząsnął i nie doczekawszy się reakcji odszedł kilka kroków dalej.
Dokładnie w tej
chwili Nicole poczuła jak ogarnia ją straszny chłód.
Oszalałaś?!- wrzasnęła,
zrywając się z łożka. Była cała mokra, a stojąca obok niej Tasha kładła się ze
śmiechu.
-Dziś jest trening
Quidditcha!- prawie wyśpiewała.
Nicole spojrzała
na nią jak na kosmitę, który właśnie powiedział, że jej ulubione ciastka poszły
sobie pozjeżdżać na sankach.
-I z czego się cieszysz?
Tasha usiadła na
jej łóżku.
-Jak to, z czego
się cieszę? Chłopcy zaprosili nas na swój trening! Co oznacza, że będziemy
sławne!
Nikki gapiła się
na nią głupkowato.
-I jak tu
zrozumieć tok rozumowania Tashy- Kelly ich współlokatorka pokręciła głową z
uśmiechem.
Po chwili ona i
Nicole umierały ze śmiechu.
-Dobra, dobra- mruknęła
Tasha- zrozumiałam aluzje. Chodźmy już lepiej na ten trening.
Odpowiedział jej
głośny wybuch śmiechu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)