Harry i Ron wybiegli z gabinetu Profesora Snapa najszybciej jak się dało i cicho usiedli przy stole gryfonów w Wielkiej Sali. Zdążyli jedynie na koniec tiary przydziału.
Przy stołach siedziało już mnóstwo nowych pierwszoroczniaków. Na podwyższeniu stała jedynie mała, ruda dziewczynka, a była nią Ginny Weasley-siostra Rona. Cała czerwona usiadła na stołku i czekała aż Profesor McGonagall założy jej starą, wyświechtaną tiarę. Po chwili rozległ się okrzyk :
-GRIFFINDOR!
Ron odetchnął z ulgą.
Już chcieli zabrać się do jedzenia, gdy ku zdumieniu Harry'ego Profesor Dumbledor przemówił:
-Drodzy Uczniowie! W tym roku mamy jeszcze jedną wyjątkową okazję, bowiem do grona naszej szkoły dołączy kolejna utalentowana uczennica, która wyjątkowo przystąpi od razu do drugiej klasy Hogwartu- wśród uczniów rozległy się zaciekawione szepty, dyrektor jednak uciszył wszystkich machnięciem ręki- Zapewniam, że jest na takim samym poziomie co jej rówieśnicy, jednak nie mogła uczęszczać do Hogwartu rok temu z powodu, którego nie widzę potrzeby wam wyjawić-po czym popatrzył gdzieś w bok sali z tajemniczą miną. Oczy wszystkich powędrowały za jego spojrzeniem. Nagle Harry musiał złapać się za czoło, bo poczuł straszliwy, piekący ból w okolicach jego blizny.
Na podwyższenie weszła chuda, mniej więcej wzrostu Harry'ego dziewczyna. Miała długie, jasne włosy, które falami opadały jej aż do pasa oraz zielone oczy, które znikły wraz z połową jej twarzy, gdy Profesor McGonagall włożyła jej za dużą tiarę przydziału. W sali zapadła grobowa cisza, wszyscy wpatrywali się z oczekiwaniem w dziewczynę.
Nagle Harry usłyszał znajomy,cichy głosik:
-Mnóstwo odwagi...prawdziwy talent.....i chęć sprawdzenia się...hmm Slytherin na pewno pomoże ci się stać się kimś wielkim, ale....-tiara przerwała - Chcesz do Gryffindoru, tak?
Harry zauważył, że dziewczyna mówi coś cicho do tiary- Hmm...jesteś pewna?- Harry rozejrzał się po innych uczniach, lecz sądząc po ich minach nikt nie słyszał głosu tiary.
Harry zmarszczył czoło, to co mówiła tiara....tak bardzo przypominała mu to co JEMU powiedziała rok temu i czemu tylko on ją słyszał?
Po chwili rozległ się okrzyk:
-SLYTHERIN!
Co? O co tu chodzi? Przecież chciała być w Griffindorze....Harry poczuł, że gubi się w tym wszystkim.
Przy stole Slytherinu właśnie rozległy się okrzyki radości. Harry spojrzał na zmarkotniałe twarze Rona i Hermiony.
-Kto to jest?-spytał, w końcu nie mogąc się powstrzymać.
-Nie wiesz?!-Ron wytrzeszczył na niego oczy.
-To Nicole Delavery, Harry-westchneła hermiona-Czarownica pochodzącaz bardzo zamożnego i wpływowego rodu. Jednego z najstarszych.
Ron spojrzał na Nicole z odrazą.
-No, po prostu kąpią się w złocie- zmarszczył czoło-Szkoda, że jeszcze się nim nie udławili.
-Ron!-upomniała go ostro Hermiona- Jej wuj, Harry jest vice-ministrem magii. Mieszka z nim w ogromnej willi, doskonale strzeżonej. to podobno trzecie najbezpieczniejsze miejsce w świecie czarodziejów.
Harry spojrzał na stół ślizgonów i ku jego zdumieniu Nicole przytuliła mocno Dracona Malfoy'a we własnej osobie.
-Podobno są parą-mruknął Ron.
Harry poczuł, że już nie lubi tej dziewczyny. Nie da się lubić nikogo kto zadaje się z Malfoy'em.
-Chwila...-Harry odwrócił się do Hermiony- Powiedziałaś,że mieszka z wujem. Czemu nie z rodzicami?
Hermiona wzięła głęboki oddech.
-Bo widzisz Harry-spojrzała na Nicole-jej rodzice nie żyją.
Utkwiła wzrok w Harry'm- Zabił ich Lord Voldemort, a ona jest tu podobno na prośbę samego Albusa Dumbeldora.